Zakończyła się wyprawa wgłąb siebie Gran Canaria. Co mnie zaskoczyło? Jak cudownie się udała – pogoda, miejsce, ludzie, przyswajanie wiedzy i transformowanie.
Już jest szykowana kolejna edycja, a na razie przedstawiam opinie uczestników wraz z moim komentarzem.
Piotr
Co mnie zaskoczyło?
Zaskoczenie pojawiło się już na samym początku – znalazłem się sam wśród obcych ludzi, zamknięty w hacjendzie na plantacji bananów, z dala od cywilizacji. W jakimś ekskluzywnym więzieniu, złotej klatce, z której nie ma ucieczki. Czy tak miały wyglądać moje wakacje? I moje warsztaty rozwojowe? Ten początek był dla mnie bardzo trudny, przybrałem maskę, zamknąłem się zamiast otworzyć.
Komentarz: Właśnie o to chodzi w warsztatach świadomości – o świadomość siebie w każdej sytuacji. Potem ten temat wrócił w czasie warsztatów i Piotr uświadomił sobie co sprawiło, że tak się poczuł, że się zamknął. Dla innej osoby pierwsze wrażenie było zupełnie inne. Ważne, żeby zauważać swoje programy, a warsztaty są od tego, by je transformować. Czyli na przykład uczucie zniewolenia przetransformować w uczucie wolności.
Co było trudne?
Jedna z uczestniczek warsztatów na starcie nazwała mnie energetycznym gównem. Ale potem było już coraz lepiej. Otworzyłem się na grupę, na nowe relacje.
Komentarz: Ludzie chowają swoje emocje i to, co czują czy myślą. Przez to jest mnóstwo konfliktów. Szczere powiedzenie, co ktoś myśli sprawia, że obie strony zaczynają doświadczać siebie w tym miejscu świadomości, w którym są. Wiem, że dla uczestniczki, o której pisze Piotr to też było trudne doświadczenie, ale na starcie sobie porozmawiali i wyjeżdżali z warsztatów w miłej komitywie. Nierozwiązane konflikty bardziej niszczą atmosferę niż szczera rozmowa, to samo dotyczy sytuacji na co dzień w życiu. Ludzie boją się mówić innym to, co myślą i potem zaczynają się w tym obwiniać lub czekają, że tamten ktoś się domyśli lub inne mechanizmy, które sprawiają, że człowiek żyje w więzieniu, które sam stworzył.
Co dały mi te warsztaty?
Pomimo, że uczestniczę w podobnych warsztatach od kilku lat, kolejny raz bardziej poznałem siebie, jakbym zdarł kolejną warstwę blokad i uprzedzeń. Czuję, że jestem bliżej skomunikowany sam ze sobą, że jest mi po tym wyjeździe lepiej. Polecam takie doznania każdemu. Chwilami bywało trudno i boleśnie, ale poza tymi cennymi chwilami – było po prostu magiczne.
Komentarz: Czasem trudno, czasem magicznie – jak w życiu. I taki jest cel warsztatów. By odzwierciedlały życie. Bo tylko życie może Ci pokazać miejsce w świadomości, w którym jesteś i tylko w sytuacjach życiowych możesz skomunikować i rozpuścić to, co blokuje Cię na życie. Dlatego takie warsztaty wyjazdowe są niezwykle efektywne. Mogę na bieżąco reagować i łapać uczestnika “na gorącym uczynku”. Skomunikowanie sytuacji daje poczucie skoku kwantowego.
Magda
Co mnie zaskoczyło ?
Zaskoczyło mnie jak cudowna i harmonijna może być współpraca z drugim człowiekiem A nawet z grupą. Mogliśmy się z łatwością dogadać i zorganizować w harmonii. Mogę być w pełnej akceptacji i zrozumieniu drugiego człowieka, ale jednocześnie nie muszę rezygnować z tego, co ja chce.
Komentarz: Piękna siła i wolność, którą Magda sobie uświadomiła. Nie musimy wybierać grupa/partnerstwo czy wolność. Można mieć jedno i drugie.
Co było trudne ?
Trudno było uświadomienie sobie na jak wiele rzeczy czuję, że nie zasługuję. Najpierw sobie odbieram, później się złoszczę że nie mam lub że straciłam. Zabijam radość, odbieram sobie bliskość, relacje z innymi i możliwość zarabiania pieniędzy.
Komentarz: Głównym tematem tej edycji warsztatów było karanie siebie, które połączone jest z uczuciem niezasługiwania. Za każdym razem, kiedy pokazuję innym mechanizm karania siebie jest ogromne zdziwienie, że nikt im nic nie odbiera, że sami sobie to robią. Pierwszym krokiem jest zaakceptować, że tak jest.
Co mi dały warsztaty?
Te konkretne warsztaty pozwoliły mi zobaczyć, jak przełożyć teorię na praktykę. Móc obserwować siebie w tu i teraz. Obecność Agnieszki i uczestników sprawiła ze zaczęłam wyrażać się tak jak chce i pomogła zrozumieć ze nie muszę czekać na POZWOLENIE czy ograniczać się, starając się NIE NARAZIĆ, nikogo NIE URAZIĆ, NIE ROZZŁOŚCIĆ. Zaczęłam wychodzić ze strefy komfortu i otwierać się na doświadczanie. Na życie.
Komentarz: Wychodzenie ze strefy komfortu to ważny element świadomości. Warsztaty dają możliwość zrobić to w “bezpiecznych” warunkach. I jak się okazuje czasem rezultaty przerastają oczekiwania:). Bardzo dużo jest kursów i warsztatów, które mówią czym jest akceptacja. To, co oferują moje warsztaty to PRAKTYKA.
Kuba
Co mnie zaskoczyło?
Nie wszystko jest takie jak się wydaje.
Coś co z zewnątrz wygląda jak mur ze stalową furtką może ukrywać tropikalny raj z basenem i plantacją bananów, avocado i innych owoców tropikalnych.
Jednocześnie może się okazać, że coś co nas tylko lekko niepokoi może skrywać nasz największy lęk.
A jednocześnie nasz lęk może ukrywać przed nami cudowne przeżycia.
Surfowanie to wielka przyjemność, ale nie zobaczysz tego jeśli:
– brzydzisz się pianki lub koszulki, którą ktoś kiedyś nosił,
– boisz się wody i fal
– brzydzisz się piasku
– nie akceptujesz porażek (wielu porażek)
– nie akceptujesz procesu uczenia się (i porażek)
– nie akceptujesz, że nie umiesz
– nie potrafisz nastawić drugiego policzka
Komentarz: Bardzo dbam o to, by na wyjazdach można było doświadczyć życia najmocniej jak się da. To, co blokuje kogoś, żeby surfować blokuje go również w życiu. Mogę się wtedy do tego odnieść i na gorąco wesprzeć tę osobę, by odblokować ograniczenia, które same sobie stawiamy. Czy to oznacza, że ta osoba musiała surfować, choć nie chciała? Nie, warsztaty wgłąb siebie opierają się na wolności. Ale rozmowa dlaczego nie chciała surfować uświadomiła tej osobie, czego się boi i otworzyło ją na to doświadczenie. Od tego dnia ten sposób myślenia przestaje ją ograniczać na to, co życie przynosi.
Co było trudne?
Cierpię na klasterowe bóle głowy. I “szczęśliwie” w trakcie warsztatów byłem w trakcie cyklu ataków.
K woli wyjaśnienia są to najsilniejsze bóle znane człowiekowi, które pojawiają się w cyklach trwających od kilku tygodni do kilku miesięcy. Jest też opcja bez remisji, ale to jest tylko dla hardkorowców.
Normanie taki cykl ataków odbiera wszelką chęć życia i odcina od uczestnictwa w czymkolwiek. Tym razem było jednak inaczej. Choroba okazała się być idealnym indykatorem uczuć. Normalnie gdy dzieje się w moim życiu coś co mnie niepokoi to szybko od tego uciekam, mój rozum jest bardzo sprawny i szybko “podaje mi rękę” i odwraca moją uwagę lub daje dobrą wymówkę.
Ale choroba NIE. Choroba od razu daje sygnał. Normalnie zamknąłbym się w ciemnym pomieszczeniu, schował i sam WALCZYŁ z atakiem. Na warsztatach znaleźliśmy inne rozwiązanie. Dzięki zaufaniu, które zbudowało się w naszej grupie otworzyłem się aby powiedzieć POMÓŻCIE. Dostałem ogromne wsparcie. Dzięki czemu zamiast walczyć i uciekać od bólu mogłem się odważyć aby wyjść mu naprzeciw i zapytać czego chce, co chce mi powiedzieć. Ja szukałem myśli, które go przywołują i wzmacniają a Inni się mną opiekowali. Agnieszka prowadziła mnie w moich myślach a Magda obserwowała i wspierała moją energię prowadząc w tym samym czasie terapię czaszkowo-krzyżową.
Było to największe wsparcie jakie kiedykolwiek dostałem.
Komentarz: Czytając wypowiedź Kuby czułam, że mnie to porusza. Porusza mnie to, że to co robię i to jak wspieram ludzi sprawia, że wychodzą z bólu. Że każdy ból – fizyczny czy psychiczny ma swoje podłoże, a jak docieramy do źródła i akceptujemy co za nim stoi, on najpierw się zmniejsza a potem już nigdy się nie pojawia. Wychodzenie z bólu czy choroby jest procesem, doświadczyłam tego sama i widziałam u tych, którzy mi zaufali. Proces trwa tyle ile człowiek potrzebuje, a ile to już kwestia absolutnie indywidualna.
Co mi dały warsztaty?
Oprócz wyjątkowych wrażeń estetycznych. Dały mi swoistą odwagę. Teraz gdy pojawia się chociaż cień ataku staram się iść za nim i zobaczyć na co on reaguje. Jaka myśl lub zdarzenie go wywołuje.
Warsztaty mnie nie wyleczyły. Gdyby w tydzień można było słowami wyleczyć jedną z najbardziej niezbadanych chorób to byłoby cudownie, ale niestety terapia jest jeszcze niedopracowana więc niestety sorry Harry Potter ale na razie zostają ci tylko magiczne grzybki. “Jeśli wiesz o czym ja mówię”.
Komentarz: Kuba odnosi się do tego, że Daniel Radcliffe (czyli Harry Potter) też cierpi na klasterowe bóle głowy.
Nie tyle metoda jest niedopracowana, co chodzi o delikatność procesu. To, co robię jest jak praca archeologiczna, trzeba delikatnie ściągać warstwę po warstwie, by dotrzeć do miejsca, od którego ta osoba uciekała całe życie. Niczego nie da się przyspieszyć a długość procesu jest absolutnie indywidualna. Natomiast widzę, że wyjazdy sprawdzają się o tyle, że trudniej jest uciec ze względu na moje wsparcie.
Agnieszka
Co mnie zaskoczyło?
Po pierwsze, że pozwoliłam sobie na ekskluzywne wakacje wyjeżdżając z ludźmi jakich polubiłam i czułam się z nimi jak w rodzinie. Do niedawna nie myślałam o sobie a potrzeby innych stawiałam na pierwszym planie. Zaskoczyło mnie także to, jak piękna była posiadłość, jak idealnie dobrane miejsce do tego by pobyć i samemu i razem, w zupełnej zgodzie na różne doświadczenia jakie mogą nadejść.
Komentarz: Jest bardzo dużo takich ludzi, którzy jak Agnieszka stawiają siebie i swoje potrzeby na drugim, trzecim czy ostatnim miejscu. Sami się ograniczają, ale tego nie widzą, bo rozum powie: “musisz”, “nie można inaczej”, “będę złym rodzicem”, “inni mnie ocenią” i masę innych przekonań, które są niezwykle zamykające. Przede wszystkim na siebie, ale też na tych, których stawiamy przed sobą.
Co było trudne?
Trudne było doświadczenie tego, że tak naprawdę nie znam siebie i nie wiem, czy polubię siebie taką jaka jestem. Zdałam sobie sprawę, że większość życia żyłam w przekonaniu, że powinnam być i zachowywać się zgodnie z wpojonymi rolami, tzw. “dobrymi” cechami np. uczynnością, wyrozumiałością, które doprowadziły do mnie do wyczerpania moich zasobów siły. Z drugiej strony asertywna ja wydawała mi się niszczycielska dla innych. Znalezienie w sobie siebie i akceptacja dla takiej jaką jestem, to najtrudniejsza rzecz z jakiej zdałam sobie sprawę na cudownej plantacji bananów w Arucas.
Komentarz: Podstawą akceptacji jest poznać siebie. I faktycznie czasem to, co w sobie zobaczymy może nas zaskoczyć. Czasem miło, czasem niemiło. Paradoksalnie akceptacja oznacza, że jesteś bliżej siebie, kiedy akceptujesz to “niemiłe” niż jak na siłę próbujesz to teraz zmienić, bo takiej siebie nie lubisz.
Co dały mi te warsztaty?
Zobaczyłam, że mimo dużej świadomości siebie wciąż mam miejsca nieakceptacji, które skrzętnie omijałam i nadal omijam, nie czując się gotowa im przyjrzeć, ale pierwszy raz poczułam, że mogę siebie nie akceptować i być ze sobą w tym względzie w zgodzie. Poczułam, że nie muszę się przełamywać do odkrywania siebie, a umiejętnie i spokojnie czekać na odpowiedni moment i to wydaje mi się prawdziwym postępem w mojej duchowej drodze.
Komentarz: Pierwszym krokiem w kierunku akceptacji siebie zawsze jest uświadomienie sobie jakiej/jakiego siebie nie akceptuję.