Jest mnóstwo teorii oraz metod w kontekście mocy słowa.
Słowo w kontekście świadomości jest bardzo ważne. Szczególnie słowa, które są powtarzane i w które wierzysz.
Dlatego niektóre techniki pozytywnego myślenia w pewnym zakresie “działają”, tzn dają wewnętrzny spokój. Np wystarczy przestać narzekać, czy marudzić.
Jednakże techniki pozytywnego myślenia są działaniem objawowym, nie są w stanie wesprzeć człowieka w dotarciu do głównej przyczyny jego złego samopoczucia. W pewnym momencie, tak, jak każde działanie objawowe, przestają działać.
W procesie samoświadomości nie chodzi a zamienianie słów, tylko o świadomość co sprawia, że ich używamy. Dotarcie do tego sprawia, że nie zamieniamy “negatywnego” słowa na “pozytywne”, tylko przestajemy wierzyć w to, co sobie sami stworzyliśmy. Zaczynamy inaczej postrzegać rzeczywistość i nie mamy ochoty powiedzieć o sobie, że jestem beznadziejny, że wszystko jest do d*py, że nic nie ma sensu, że ludzie są beznadziejni, a praca mnie zabija itp.
Nie potrzebujemy też na siłę być “szczęśliwym” i pozytywnym. Akceptacja siebie zawsze daje spokój wewnętrzny. Pod “pozytywnym myśleniem” kryje się brak akceptacji siebie i podświadomy niepokój.
Jeśli korzystasz z technik pozytywnego myślenia, albo zauważysz, że zawsze jesteś uśmiechnięty i optymistyczny, to możesz nadal to robić, a możesz zacząć zauważać, czy na pewno jest to szczere i prawdziwe i co sprawia, że odrzucasz siebie np. w bezsilności czy bezradności.
Kochanie siebie to nie jest ekscytacja I ABSOLUTNIE NIE JEST TO bycie szczęśliwym. Kochanie siebie to akceptacja siebie zawsze, a nie dążenie do bycia pozytywnym, fajnym czy szczęśliwym. Szczęście jest iluzją o mocy bańki mydlanej…